HISZPANIA, MAROCO, GIBRALTAR, PORTUGALIA, HISZPANIA.
Uczestnicy: Sławek –YAMAHA ROYAL STAR 1300.
KAMIL-SUZUKI DL 1000.
JAREK vel. STRAŻAK SUZUKI VOLUSIA 800.
DAREK -BMW GS 1200R.
SŁAWEK i ANITA -BMW 1200R
Pierwszy dzień- Warszawa-Madryt-Toledo
Szczęśliwie dolecieliśmy do Madrytu gdzie przywitał nas Sławka przyjaciel Marek wraz z żoną Beatą dzięki ich uprzejmości dotarliśmy do miejscowości Toledo gdzie zarezerwowali dla nas hotel, w pobliżu magazynu gdzie czekały na nas nasze maszyny. Po wieczornej kolacji grzecznie położyliśmy się spać nie mogąc doczekać się kolejnego dnia.
Drugi dzień - Toledo – Góry Nevada
Po rozładowaniu motocykli ruszyliśmy w kierunku Gór Sierra Nevada gdzie niesamowita ilość winkli a przede wszystkim dobra nawierzchnia asfaltu sprawiała nam nie lada radość, widoki, które podziwialiśmy po drodze na długo pozostaną w naszych pamięciach. Po całodziennej jeździe zatrzymaliśmy się w małym pensjonacie Casa de La Ladera u przemiłej Pani. Po mile spędzonej kolacji z dobrym trunkiem szybko zasnęliśmy.
Trzeci dzień - CEUTA
Poranek przywitał nas deszczem, po wypiciu porannej czarnej kawy nie było wyjścia nałożyliśmy deszczaki i ruszyliśmy w stronę portu w Ceucie, deszcz padał niestety cały dzień. Dzięki Bogu dotarliśmy do celu cali i zdrowi, choć niektórzy przemoknięci do suchej nitki wylewając z butów wodę.
Po zapakowaniu motocykli na prom udaliśmy się do kawiarenki na ciepłą herbatkę, rejs cieśniną Gibraltarską trwał 35 minut. Granica Marokańska w Ceucie była nie lada wyzwaniem dla nas. Harmider tam panujący i ilość dokumentów do wypełnienia oraz pomocnicy Marokańskich Urzędników dali nam nie lada przeżycie.
Po całym tym zamieszaniu ruszyliśmy w dalszą drogę szukając bezpiecznego hotelu, dotarliśmy do miasta Tetouan gdzie przy pomocy Marokańczyka na skuterze dotarliśmy do hotelu Malaga. Wieczór upływał nam przy szklaneczce Jack Danielsa, grupa podzieliła się na tych idących spać i szukających wrażeń. Udaliśmy się we trzech na nocny rekonesans korzystając z miejscowych środków transportu. Medyna ( miejscowy bazar) nocą wygląda nie ciekawie brud i smród tam panujący jest nie do zniesienia, natomiast napotkani Marokańczycy a w szczególności taksówkarze okazali się bardzo mili i gościnni. Po wspólnym zjedzeniu budyniu wróciliśmy do hotelu.
Czwarty dzień Tetouan – Fez
Dzień zaczęliśmy od zwiedzania wąskich uliczek Medyny z przewodnikiem, który opowiadał nam o historii miasta, zaprowadził nas do miejsca gdzie wyprawiane są skóry, miejsce to kojarzyło się z małymi basenami wypełnionymi brunatną , śmierdzącą wodą.
Praca bardzo ciężka w warunkach tragicznych nie do zazdroszczenia, następnie zaprowadził nas do swojego kolegi handlującego ręcznie robionymi dywanami przy pomocy przepysznej miętowej herbaty starał się nam je sprzedać. Po krótkiej wycieczce wróciliśmy do hotelu aby się odświeżyć, spakować i ruszyć w dalszą drogę. Po drodze do Fez zajechaliśmy do malowniczego miasteczka CheFchaonen,
które charakteryzuje się niebieskimi domami oraz w wyższych pasmach górskich uprawą marihuany. Niestety pogoda nas nie rozpieszczała, po dojechaniu wieczorem do miasta Fes okazało się ze nie mamy szans na znalezienie wolnego miejsca w hotelach, a proponowany hotel przez bardzo namolnego Marokańczyka okazał się jedną wielka meliną. Ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu, po przejechaniu około 30 km znaleźliśmy bezpieczny nocleg.
Piąty dzień - Fes – Merzouga
Rano okazało się, że dzień 1 maja to hucznie obchodzone Święto Pracy, zwiedzanie tego miasta graniczyło z cudemwięc postanowiliśmy jechać dalej w stronę Merzougi. Góry Rif przywitały na piękną, słoneczną pogodą ale niestety nie trwało to długo dojeżdżając do Gór Atlas pogoda pogorszyła się diametralnie , jazda w strugach deszczu, wąskimi drogami stawały się miejscami niebezpieczne . Dojechaliśmy szczęśliwie do Merzougi gdzie pustynia przywitała nas burzą i deszczem droga dojazdowa do hotelu Panorama zamieniła się w jedno wielkie błoto, jazda była crossowa co dla crusserów stała się nie lada wyzwaniem. Cali w błocie dotarliśmy do hotelu Panorama.
Szósty dzień Merzouga
Nareszcie słońce, dzień zaczęliśmy od suszenia rzeczy i czyszczenia zabłoconych motocykli.
Po zjedzeniu śniadanka, chłopaki na GS – ach pojechali poszaleć po wydmach my zaś udaliśmy się do małego miasteczka na jego zwiedzanie. Na zakończenie dnia postanowiliśmy zmienić środek lokomocji wynajmując wielbłądy – ruszyliśmy w karawanie na pustynie obejrzeć zachód słońca.
Wieczór spędziliśmy przy pieczonej owcy, która została podana w tradycyjny sposób. Po obfitej kolacji i kilku drinkach rozeszliśmy się na odpoczynek nocny.
Merzouga- Góry Atlas – Rich – 7 dzień.
Wyjechaliśmy rano, całe szczęście pogoda się nareszcie ustabilizowała. Przejazd Górami Atlas dostarczył nam niezapomnianych widoków przepięknego kanionu.
Niestety dziura w jezdni na którą najechał Strażak okazała się pechowa dla jego szprych,
postanowiliśmy się rozdzielić – chłopaki pojechali dalej przebijając się przez górne partie gór chcieli dojechać do Marakeszu jak się później okazało zalegający śnieg w górach uniemożliwił im to. My zaś udaliśmy się w kierunku Miasta Rich w poszukiwaniu warsztatu aby naprawić motocykl Strażaka. Nastała noc a my nadal nie znaleźliśmy warsztatu.Na szczęście znaleźliśmy schronienie u przemiłego Marokańczyka o imieniu Oman, który przyjął nas niesamowicie serdecznie. Po krótkich rozmowach i dniu pełnym wrażeń położyliśmy się spać.
Rich – Meknez – 8 dzień.
Po wspólnym śniadaniu z gospodarzami, zaczęliśmy organizować transport dla motocykla Strażaka, ponieważ dalsza jazda jego motocyklem była zbyt niebezpieczna a w okolicach Rich nie było żadnego warsztatu.
Po załadowaniu motocykla do busa ruszyliśmy w kierunku miasta Meknez w między czasie dołączyła do nas reszta grupy. Po drodze zatrzymaliśmy się w miejscowości Azuor w przepięknym lesie cedrowym gdzie dokarmialiśmy małpy.
Dotarliśmy do Meknez, znaleźliśmy serwis, w którym udało nam się zostawić motocykl. Po znalezieniu hotelu ruszyliśmy na nocne zwiedzanie miasta gdzie zjedliśmy regionalną kolację.
9 dzień – Meknez.
Meknez – to piękne miasto w którym spędziliśmy cały dzień na zwiedzaniu oraz zakupach w przepięknej Medynie ( miejscowy bazar) – gdzie targowanie się z miejscowymi sprzedawcami sprawiało nam niesamowitą frajdę. Późnym popołudniem odebraliśmy motocykl i ruszyliśmy w kierunku Oceanu. Nocą dotarliśmy do miasta Asilah.
Asilah – Tanger –Gibraltar -10 dzień
Po porannej kawie udaliśmy się na spacer zwiedzając przepiękne miasto położone nad Oceanem. Po spakowaniu rzeczy ruszyliśmy na przejście graniczne w mieście Tanger, gdzie po ostatnich zakupach i posiłku wsiedliśmy na prom i pożegnaliśmy się z Marokiem. Dopłynęliśmy do portu w Taryfie skąd ruszyliśmy w kierunku Gibraltaru. Udało nam się wjechać na sam szczyt góry gdzie rozprzestrzeniał się przepiękny widok na Cieśninę Gibraltarską.
11 dzień –Gibraltar – Sevilla – Sesimbra
Po nocy spędzonej w namiotach ruszyliśmy w kierunku Sevilli, po drodze okazało się, że w kole Strażaka niestety znów pękają szprychy. Po krótkiej naradzie Strażak postanowił nie jechać z nami do Portugali tylko kierować się do Madrytu. Odprowadziliśmy Go do Sevilli i udaliśmy się w kierunku przejścia granicznego w Rose Dela Frontera jest to przejście graniczne Hiszpańsko – Portugalskie. Dotarliśmy do miasta Sesimbra położonego nad Oceanem, po zakwaterowaniu się w pensjonacie nautiko ruszyliśmy na podbój okolicznych knajpek konsumując owoce morza i popijając regionalne wina.
12 dzień – Sesimbra – Lizbona – Peniche
Ranek przywitał nas przepiękną pogodą, po śniadanku i kawce siedliśmy na nasze motocykle i ruszyliśmy w kierunku Lizbony. Architektura tego miasta zrobiły na nas wrażenie.
Upał tego dnia dawał się we znaki postanowiliśmy wracać nad Ocean po trochę ochłody.
Znaleźliśmy camping w miasteczku Peniche. Przy pięknym zachodzie słońca delektowaliśmy się drineczkami. W między czasie kolega Strażak zameldował nam wykonanie zadania - dotarł szczęśliwie do Toledo.
13 – 14 Dzień Peniche – Fatima – Toledo
Ruszyliśmy w kierunku granicy Hszpańskiej, po drodze zwiedziliśmy święte miejsce - Bazylikę w Fatimie, gdzie zakupiliśmy pamiątki dla naszych mam i teściowych. Ruszyliśmy dalej kierując się w kierunku Toledo, po drodze nocując na granicy.
Dzień 15 i ostatni – Toledo.
Pakowanie motocykli, ostatnie zakupy, lotnisko – odlot do W-wy.